piątek, 2 lutego 2018

Pogrzeb część 1.

Pamiętam jak moja babka ze Śląska obchodziła Wszystkich Świętych. Powiem więcej, ja pamiętam jak ona przygotowywała mojego dziadka do ostatniej podróży na tamten świat. Ona była bardzo wierzącą katoliczką. Jak dziadek zmarł miał 85 lat. Ona była starsza o pięć lat. Dziadek zmarł we własnym łóżku, po długiej agonii. Oczywiście trup miał otwarte oczy, był siny i już zaczął śmierdzieć. Babka wyprosiła wszystkich z pokoju. Została sam na sam ze zwłokami. Pamiętam, że miałem wtedy 8 lat. Schowałem się w szafie, babka nie wiedziała, że oprócz niej i zmarłego dziadka jest w szafie jej wnuk. Szafa była naprawdę stara, z takim olbrzymim kluczem. Więc jak nietrudno się domyśleć, dziurka też była potężna. I ja podglądałem moją babkę, co robi w tym czasie. Otóż było tak: stara babka najpierw uklęknęła przed obrazem Matki Boskiej. Powoli zaczęła się rozbierać. Najpierw zdjęcia ludową, śląską spódnicę, potem nieświeżą już przecież bluzkę. Została w samej bieliźnie. Bielizna była także nie pierwszej świeżości. Majtki i stanik były koloru żółtego. Nawet z tyłu dało się ujrzeć  kolor brązu…  Było to okropne i fascynujące zarazem. I tutaj pojawiło się pierwsze zaskoczenie, a raczej szok. Albo byłem wtedy pijany(mało prawdopodobne, bo byłem dzieckiem…), albo ujrzałem u mojej babki zwisające jądra. Miała na sobie figi z których po obu stronach dyndały owłosione męskie jądra. Dziś gdy o tym myślę, to jest to dla mnie niezrozumiałe. Ale wtedy, będąc dzieckiem, nie wiedziałem, że baby i chłopy są inaczej zbudowane. Więc szok wynikał nie tyle z odkrycia, że babka ma jądra, ale z tego, że pierwszy raz widziałem ten organ u osoby dorosłej. Moje były małe, bez włosów, więc raczej mało fascynujące. Dopiero po wielu latach zrozumiałem zasłuchane rozmowy mojej babki z jej koleżankami spod kościoła:
 Ale mnie jajca bolą...  Mam pełne jaja... Będę musiała opróżnić jądra bo przecież nie wysiedzę w kościele...  Rany boskie przecież te kule nie mieszczą mi się w figach, może ja stanik na jądra powinnam kupić u ruskich na jarmarku…
Wtedy nie potrafiłem skojarzyć tych słów: jądra, jajca, jaja. Myślałem, że starsze panie mówią coś o zwykłych, kurzych jajkach, bo przecież takie rozmowy wśród wiejskich kobiet były codziennością.
Jak wspomniałem wcześniej,  babka Teofila była osobą bardzo wierzącą. Praktykowała wszystkie te archaiczne rytuały związane z odprowadzaniem zmarłego do wieczności. Gdyby żyła do dziś, złapała by się za głowę, jak traktuje się zmarłych w tym kraju. Do czego to doszło, że rodzina pozbywa się trupa i wywozi go do kaplicy pogrzebowej, zleca wszystko specjalistom. Moja babka była strasznie konserwatywna w tych klockach. Dokładnie wszystko widziałem. Spisuję to dla potomnych, bo jak wiadomo pamięć ludzka jest ulotna. To ostatnia szansa na opowiedzenie wam, co tak naprawdę działo się w przeszłości, o wspaniałych polskich tradycjach bez tabu. W końcu ten blog nosi nazwę Polska Szokująca.
Pamiętam, że siedzenia w tej szafie było bardzo niewygodne. Babka coś tam zamruczała pod nosem. A potem rozkręciła się na dobre. Zgodnie ze zwyczajem ciało zmarłego należało umyć, apotem ubrać. Wiele osób wierzy, że mówienie do trupa w czasie zabiegów pielęgnacyjnych pomaga. Że on jest wtedy łaskawy i posłusznie zgina ręce dając włożyć na sienie ubranie.
Babka zaczęła ściągać starą, śmierdzącą i spoconą piżamę z trupa dziadka. Mimo, że mówiła do niego(no, proszę cię, Ernest, tylko piżamkę ściągniemy), to na nic się to zdało. Widziałem jak podeszła do szuflady i wciągnęła nożyczki. A potem zaczęła przecinać piżamę, bo inaczej nie dało się tego zrobić. Już w trakcie wykonywania tej czynności, babka jakby podskoczyła i zapiała: O rany, Ernest, rany boskie, przecież nie pochowam cię z tym!
Okazało się, że dziadek chwilę przed śmiercią dostał wzwodu i tak mu już zostało…