Powiedzmy, że był kwietniowy ranek, a lepiej nawet
popołudnie, kultowy rok tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty piąty….
Jest więc popołudnie i wyglądający na zniewieściałego
chłopak spotyka się w Krakowie z kobitką wyglądająca jak chłop: nieumalowaną,
krótko ostrzyżoną, w dżinsach, trampkach, z workowatym plecakiem.
Zainteresowania tej pani? Wozy wyścigowe, bataliony, broń maszynowa. Marzenia z
dzieciństwa? Zostać strażakiem, klawiszem w więzieniu, policjantem, wojskowym.
Marzenia i zainteresowania pana? Kosmetyki i suknie, byle
były złote. Marzenia z dzieciństwa? Być Zdzisławą Sośnicką.
Kraków patrzy na to spotkanie ze spokojem starego, zepsutego
karmelity bosego.
On jest szwedzkim dziennikarzem i tłumaczem literatury
polskiej, ciotą i pedałem oraz gejem. Ona lokalną intelektualistką, jedyną z
maturą w środowisku „Ptaszyla”. Ona ma go zaprowadzić do knajpy dla lesb w
stylu bouche(męskich) w ten kwietniowy ranek, a nawet popołudnie. Aby go tam wprowadzić,
musiała uprzedzić swoje koleżanki.
-To jest ciota, ale on jest spoko. On jest ze mną. Nie bić
go.
Bo one jak chuligani, jak kibole, cwela by zaraz
zapierdoliły, zajebały mu, zęby wybiły! Wchodzą. Przy barku siedzi około
dziesięciu facetów, dopiero przy bliższym wejrzeniu można poznać, iż są to
lesby w stylu bouche. Napijają wódeczkę. Palą popularne. Wszystkie, bez
wyjątku, kryminalne! Wszystkie ze szramami, ciężka recydywa, tatuaże
wydzierane, sznyty, krótkie włosy, lekki zarost. Kryminał. On zamawia wódę dla
wszystkich. Przy każdej lesbie siedzi jej „żona”- długowłosa, utleniona
tipsiara, bardzo kobieca tym ukraińskim rodzajem kobiecości, w dżinsowych
spódniczkach nabijanych brylancikami. Siedzi i ma się nie odzywać. „Mężczyźni”
gadają, a babki mają gotować i dawać d…
Ale to nie to samo, co wyruchać prawdziwą heretyczkę…. Do
tego trzeba by mieć kutasa i w ogóle. Dlatego wśród lesb w stylu bouche
najwięcej przypadków operacji zmiany płci.
- Słuchajcie, Generała(Gochę) jutro wypuszczają! Trzeba coś załatwić,
jakąś wódę!
- Pizdę jej trzeba załatwić, ona pizdy od roku w pace nie
widziała!
- Trzeba.
Takich to rozmów słuchał Szwed, spuszczając rzęsy i skromnie
wbijając wzrok w swój kieliszek wódki. Kiedy mi to opowiadał, wspominałem swoje
przeżycia z tymi osobniczkami. We Wrocławiu nie było meczu bez łysych kibolek,
nie było dyskoteki gejowskiej, żeby łyse nie przyszły pijane „napierdalać
pedałów”, nie było giełdy modelarstwa, żeby choć jedna nie oglądała modeli
czołgów.
Nie ma już tak męskich kolesi, jak one. Ale na pocieszenie
można też powiedzieć, że nie ma już tak kobiecych babek jak cioty. Pomiędzy
ciotami a lesbami w stylu bouche zachodzi idealna symetria. One marzą o
heretyczce, oni o heteryku śnią. One chcą sobie przyczepić kutasa, oni- obciąć.
One mówią o sobie w rodzaju męskim, oni- żeńskim… One się nie malują, nie
farbują, oni- jak najbardziej! I tak dalej.
Modele czołgów, wojsko, piwo, mecze i klepanie lasek po
tyłkach. Żołnierskie ruchy. Podszywanie się na czatach pod „macho” i godzinami
gadanie z kimś o pseudo „Kasiunia”. I czasem jest tak, że z jednej strony linii
mamy lesbę w stylu bouche podającą się ze „Artur_macho_23”, a z drugiej ciotę
podającą się za „Kasiunię” albo „Asiunię”. I jedno i drugie jest szczęśliwe!
Ciota, że jest podrywana przez prawdziwego faceta, byka, macho, a lesba- że
gada ze słodką heretyczką…. A między nimi komputerowe światy, szyby monitorów i
całe morze pokrzywionych seksualności…
TEKST AUTORSTWA MICHAŁA WITKOWSKIEGO(Machina, wrzesień 2009).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz