niedziela, 26 grudnia 2021

The Doll Fucking Movie- miejsce związane z filmem(Urbex)

W ramach urbexu, czyli eksploracji opuszczonych miejsc/obiektów wróciłem dziś do chaty w której były kręcone fragmenty do pierwszego polskiego shockera The Doll Fucking Movie(premiera 2017 r.). Nie mogę zdradzić lokalizacji tego miejsca, gdyż obawiam się, że jacyś ekstremalni fani twórczości Van Dorena zdewastują to miejsce już totalnie, jak zaczną masowo napływać aby na własne oczy zobaczyć kultowe już miejsce! Zdradzę tylko, że dom stoi na wzniesieniu w małej miejscowości na granicy województwa łódzkiego ze śląskim. Wiele się zmieniło od czasu kiedy powstały tutaj szokujące sceny z Pismem Świętym, czy krzyżem. Miejsce jak widać przyciąga wielu poszukiwaczy opuszczonych budynków, czy żuli którzy czasami tutaj śpią.
Miejsce zyskało zupełnie nowy klimat. Przede wszystkim zablokowano całkowicie główne wejście(obecnie można wejść tylko od tylnej sieni). Pokój do którego prowadziło główne wejście jest całkowicie zagracony, tonie wręcz w śmieciach! Słynny fotel który pojawił się w filmie tkwi obecnie w... oknie! Coś niesamowitego, ludzka inwencja zaskakuje! Gdybym podał dokładną lokalizację tego obiektu, fotel ów zniknąłby w mgnieniu oka jako kultowy rekwizyt z filmu. Możliwe nawet, że ktoś wystawiłby go za grubą kasę na portalach aukcyjnych. Film The Doll Fucking Movie ma zapewne szalonych wielbicieli gotowych zdobyć za wszelką cenę takie rarytasy jak meble które stanowiły tło w szokerze.
Miejsce, choć obecnie bardzo zmienione, nadal ma swój klimat i jak widać na załączonych zdjęciach jest chętnie odwiedzane przez licznych wielbicieli alkoholu oraz trawki. Warto było uwiecznić miejsce które cały czas ulega zmianie, a prawdopodobnie za jakiś czas ulegnie całkowitej destrukcji, gdyż budynek powoli chwieje się ku upadkowi. W niedalekiej przyszłości może zostać rozebrany. Niestety, dziś takie opuszczone chaty wybudowane jeszcze przed II wojną światową lub chwilę po niej, to prawdziwy rarytas dla wielbicieli starych, kurwiących stęchlizną i moczem miejsc.
Zdjęcia wykonano dnia 26.XII.2021 roku.

piątek, 24 grudnia 2021

Opowieść wigilijna bez cenzury

Czas Świąt Bożego Narodzenia- pojebany okres dla wszystkich indywidualistów i trzeźwo myślących ludzi, których zmusza się w wyjątkowo agresywny sposób do celebrowania udawanej bliskości, życzliwości, miłości i piękna. Słowem- musisz na ten okres zdusić w sobie indywidualność na rzecz zbiorowej histerii. Histerii kompletnie niezrozumiałej, gdyż większość ludzi w tym kraju nie ma za wiele wspólnego z religią na co dzień. Więc dlatego tak się zarzynają aby przygotować święta? Nie zapomnę tego stresu kiedy kilka dni przed świętami, jako dziecko miałem stres, bo wiedziałem, że nadchodzi ten okres kiedy trzeba będzie łamać się opłatkiem i pierdolić gówno warte życzenia. Zazwyczaj udawałem że jestem w kiblu aby odwlec ten moment dzielenia się jakże kurła smacznym chlebkiem bożym. A potem jeszcze większy stres, czyli wyczekiwanie na księdza który chodził po kolędzie i zgodnie z polską tradycją trzeba było wpuścić czarnego na chatę, bo przecież “co ludzie powiedzą”. A i tak mówili, bo polska to kraj starców i każdy ma za sąsiadów jakieś życzliwe inaczej stare baby które przy kawce i serniczku opowiedzą księdzu co słychać u sąsiadów. To ten typ wyjątkowo blisko związanej z kościołem moherówki, która wszystko o wszystkich wie i nie zawaha się tej wiedzy użyć przy nadarzającej się okazji. Sporym stresem były także wigilie klasowe odbywające się na chwilę przed przerwą świąteczną. Może sama impreza polegająca na tym, że żarło się jakże tradycyjne potrawy typu ciastka, chipsy i popijało się to tradycyjną Coca Colą z Mikołajem na etykiecie nie były aż takie denne. Ale moment składania sobie życzeń przyprawiał o rzygi, ból głowy i tym podobne. Dla mnie w świętach nie ma nic magicznego jakby chcieli je widzieć inni. Zresztą myślę, że wszyscy oszukują się co do magii świąt. Sami nie potrafią przyznać, że to kolejna szopka odstawiana co roku zgodnie ze społeczną presją. Bo co by to było, jakby zareagowałą wiekowa babcia, gdyby wnuczka nie urządziła wigilii, a w zamiana pojechała za granicę.
Wigilia klasowa- dziadostwo do którego każdy z nas był zmuszany. Raz tylko w czymś takim uczestniczyłem, w gimnazjum. Ale odbyło się to bez wychowawcy, bo gościu był w biegu, jakieś studia podyplomowe zaliczał, czy coś takiego. Pamiętam, że ominąłem podczas łamania się opłatkiem dwie osoby których nieznosiłem: jeden, to ministrant, drugi totalny głąb który myślał, że dużo znaczy. Oboje bardzo niechętni mojej skromnej osobie. Potem, w liceum ani razu nie pojawiłem się na wigilii. I nawet nic mi się z tego nie działo, pewno i tak byli przyzwyczajeni że się nie angażuję w życie klasy i mam ich w dupie...