wtorek, 31 maja 2022

Historia moczem po ścianie pisana- szalety, dworce i parki- część II

Częstochowa, czyli moje rodzinne miasto. Na pewno nie jest powszechnie kojarzone jako miasto gejowskie. Co nie znaczy, źe nie toczy się tutaj pedalskie życie rodem z Lubiewa! Jeśli chodzi o ulicznictwo, to na pewno dość znanym miejscem jest Park Staszica który położony jest "u podnuży" słynnego klasztoru. Od lat spotykają się tutaj rządni przygodnego seksu. W jednym z Adamów sprzed lat(nie pamiętam który dokładnie numer, ale pewnie któryś z roku 2002 lub 2003) było wspomniane w rubryce "Miejsca spotkań", że geje spotykają się w dniu takim, a takim, w ciepłe dni, w godzinach takich to, a takich pod pomnikiem... Wyszyńskiego pod Jasną Górą. Do dziś kiedy tam jestem mam z tego bekę. Mój były sprzed lat(2009) również śmiał się z tego, kiedy mu o tym wspominałem. W jednym ze starych numerów Adama można znaleźć takie informacje na temat Częstochowy: "Dlatego najważniejszym miejscem spotkań jest park wokół klasztoru na Jasnej Górze, szczególnie część od Alei NMP, zwłaszcza okolice fontanny, a jeszcze bardziej zwłaszcza – sąsiadujący z nią kibel, który tym się wyróżnia spośród wszystkich polskich kibli, że posiada lustro zawieszone prostopadle do rzędu pisuarów i można sobie popatrzeć na siebie stojącego przy pisuarze z kutasem w łapie – to naprawdę bardzo podniecający widok. Od razu staje! Radzę tym, którzy się brzydzą pisuarami, ażeby zaeksperymentowali" Jeśli chodzi o to kultowe miejsce, to mimo, że mieści się ono tuż przy jakże świętej Jasnej Górze, to nie brakuje tam złodziei, kurew i innych patologicznych ciot, czy starych pederastów. Co ciekawe, nawet kible znajdujące się na Jasnej Górze(jeden na dziedzińcu oraz drugi nieco poza bramą) także są opanowane przez gejostwo! Z racji tego, że Częstochowa jest ważym miejscem na mapie mojego życia, poświęcę jej kilka wpisów na tym blogu. Poniżej publikuję wiadomość którą wysłałem kiedyś do Aarona(jeszcze wtedy używał imienia Tomek) gdzie opisałem moją historię kryminalną która przydarzyła mi się w Parku Staszica w maju 2012 roku. Zatytułowałem ją roboczo: Sex, narkotyki i reggae. Napisałem to nieco stylizując się na Lubiewo Witkowskiego, gdyż zdarzenie miało podobny klimat,chociaż w rzeczywistości nie było tak romantyczne, a raczej bardzo stresujące. Sprawa wyjaśniła się po około dwóch tygodniach. Odzyskałem portfel, pieniądze. Niestety legitymacji szkolnej nie... Wklejam tutaj oryginalny tekst, jeszcze przed wyjaśnieniem całej sprawy. Myślę, że przedstawia on prawdę o tym, co dzieje się w parkach jasnogórskich! Hej Tomuś, pamiętam jak jakiś czas temu zamieściłeś post w którym pisałeś, że złodziejstwo(kradzieże) w środowisku pedalskim to norma. Mnie niedawno też coś takiego spotkało, poniżej opisuję całą sytuację. Miała ona miejsce z piątku na sobotę 11/12 maja 2012 roku.

No więc byłem na takim koncercie przed ratuszem, bo był organizowany koncert reggae z okazji Dni Śląskich. Byłem tam, połaziłem w poszukiwaniu lujów. To już było grubo po północy, około godziny drugiej w nocy. Siedzę sobie na ławce pod kościołem naprzeciwko ratusza. Podchodzi do mnie koleś, mówi z takim akcentem: "piwno, piwo". Potem się dosiadł. Pogadaliśmy, on mówi że jest Włochem. Od razu miałem podejrzenia, że jest ciotą, taki wzrok... Sam wiesz, ta lubieżność w oczach, ach... On się wypytuje: "masz dziewczynę, żonę, dzieci?". Ja głupi oczywiście mówię, że "nie, nie mam". Nie przyszło mi wtedy do głowy, że on mnie badał... A potem poszliśmy na mały spacer, za kościół, ja z nim gadam: "po co przyjechałeś do Polski, mieszkasz tutaj?". To on mówi, że szuka tutaj zaginionego syna, że mieszka w Katowicach u kolegi, chyba nawet coś o żonie bredził... A potem się wróciliśmy i on do mnie: "jestem gejem". To na to: "ja też". No i wtedy on wprost już powiedział, że chce seksu i piwa. To najpierw usiedliśmy znów przy tym kościele na ławce, on mnie maca, pije piwo, a męski Włoch to był! Przedstawił się, że Roberto jest. To ja zaproponowałem, żebyśmy poszli gdzieś dalej. Weszliśmy niedaleko w jakieś budynki, ale tam też było źle... Jak on całował, jak ostro! No i idziemy w stronę parków, tam gdzie tryska wielka fontanna. Idziemy obrzeżami tego parku, zatrzymujemy się przy płocie, on mnie całuje, ściąga spodnie na dół(mam tam portfel). Majtek mi nie ściąga, kurwa jakiś dziwny, jakby orgazmy miał przez ubranie, tak się zachowywał... No ale dobrze. To potem poszliśmy nieco dalej, na ławkę. On mówi: "poczekaj idę się wysikać". I polazł za taki nieczynny, romantyczny szalet z PRL-u. Tam go nie widziałem. Ja siedziałem już na ławce cały w skowronkach. Długo coś go nie było. Ale przylazł. Siedziałem mu na kolanach, on mnie całuje, ściąga spodnie, majtki i się patrzy na mojego chuja jeszcze nie we wzwodzie. Ja oczywiście też go macam po jajach, ale on wciąż w ubraniu... Kurwa, coś mnie tknęło, że on jakby za plecami coś chowa, jakby nóż. Ale to był chyba dezodorant, chociaż to też niebezpieczne. Wystraszyłem się, mówię że ja się stresuję, idę nieco szybkim krokiem z tego parku w stronę klasztoru, aby wyjść na ulicę. On za mną. No i wtedy patrzę po kieszeniach, kurwa nie mam portfela. Już panika, patrzę w plecaku, też nie ma... Mówię do tego Roberto, że nie mam portfela, że mi zginął. On oczywiście: "no to szukamy go, Jezu". To ja się wracam do parku, szukam, podświetlam komórką, łażę po krzakach jak stara, głupia ciota za czasów PRL... A tamten sobie siedział na lawce i piwo pił. Nagle wsadziłem łapę do kieszeni w spodniach i patrzę- mam klucz do domu! A klucz był w tym portfelu który mi zaginął. I wtedy sobie wszystko poukładałem- on mi spodnie ściągnął na dół, zajebał portfel, a potem już na ławce prawdopodobnie mi włożył ten klucz do kieszeni, bo co mu po kluczu... I jeszcze jakby tego było mało, to ten Roberto zniknął z parku. A już domyślałem się, że to on jest złodziejem. Już świtało. Ja wyleciałem na aleje i zapieprzam w poszukiwaniu tej cioty. No i mam go! Idzie po drugiej stronie. Uważam żeby go nie stracić z oczu i dzwonię na policję, a to już była godzina prawie piąta rano, już widno. Mówię im co i jak(oczywiście pedalstwo ukryłem). Ja podchodzę do tego Roberto aby go przytrzymać przy KFC, tam gdzie się z policją umówiłem. Mówię do tej cioty: Na pewno nie widziałeś mojego portfela,nie wziąłeś go? ON: no coś ty, gdzież ja. Ja mówię: czekaj, czekaj. On zaczął mi uciekać znów w stronę klasztoru. Ale policja przyjechała, i całe szczęście nie oddalił się aż tak bardzo, złapaliśmy go. Oni go przeszukują i się okazuje że ma mój portfel, tylko że moje rzeczy(tzn. legitymację szkolną, kluczyk do skrytki pocztowej i jakiś drobne dokumenty, typu rozkład jazdy chyba pociągów wyjebał. A w miejsce mojego dowodu wstawił sobie swój. Ja tym policjantom mówię że siedzieliśmy w parku więc pewnie tam wszystko mógł wyrzucić. Pojechaliśmy razem(ja z Roberto z tyłu, a ten byk policjant z tym drugi z przodu). No i przy tym szalecie znaleźliśmy te rozkłady jazdy,ale legitymacji nie było, ani kluczyka też. On oczywiście cały czas utrzymywał, że to jest jego portfel i za nic się nie chciał przyznać do niczego. I jeszcze tam o mnie mówi: "ale to pedał jest". Ci policjanci w ogóle nie byli homofobiczni, bo mówią, że to nie ma znaczenia. Pojechaliśmy na komisariat, i jak wysiadaliśmy to temu Roberto wypadły narkotyki, tzn. marycha. I już wpadła ta ciota. Ja składam zeznania na tej policji, troszkę zafałszowane(bo ukryłem pedlastwo, bałem się, bo co im powiem, że mi ściągnął spodnie pod świątynią i wtedy mi zajebał wszystko?). To powiedziałem, że siedzieliśmy na ławce i ja miałem tam położony plecak i wtedy mi pewnie ukradł. Oby tam nie było w tym parku monitoringu, bo potem ci milicjanci zobaczą mnie na jego kolanach jak mi majtki ściągał... A Roberto dobrze wie jaka była wersja, jak mnie poznał i w jakim celu. No i tak się to zakończyło. Ja zeznałem, że widziałem jak podrzuca te narkotyki itp. A fajny Włoch, ciekawe czy był ciotą, czy może udawał ciotę aby mnie okraść. No w każdym razie jeszcze nic nie ruszyło w tej sprawie. Portfel i kasa są na komisariacie, bo tamten się nie przyznaje. Cud, że ta zła ciota została schwytana. Historia jak z Lubiewa, kryminał na maxa!
I całe szczęście, że jak się na ten koncert wybierałem to z portfela wyjąłem dowód i kartę do bankomatu, także to mam przy sobie bezpieczne w domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz